Tak wiem, miały być śmiejące się spodnie, ale niestety w weekend jeszcze ich nie będzie, bo jestem bardzo zajęta...pieczeniem ;P
Jak widzicie ostatnio blog jest bardziej o pieczeniu niż szyciu... Shit happens ;)
FAWORKI
(źródło - mój zeszyt z przepisami)
*nazwa pochodzi od francuskiego słowa faveur - wąska wstążeczka :)
ciasto
4 żółtka
2 szklanki mąki
4 łyżki kwaśnej gęstej śmietany
2 łyżeczki cukru pudru
płaska łyżka masła 82% tłuszczu
szczypta proszku do pieczenia
szczypta soli
2 łyżki spirytusu/wódki lub octu
Żółtka połączyć z mąką, dodać posiekane masło i resztę składników i zagnieść gęste, dość twarde ciasto. Pobić je przez parę minut wałkiem (napowietrzanie), uformować kulę, zawinąć szczelnie w folię i włożyć do lodówki na 30 minut.
Po wyjęciu z lodówki rozwałkować bardzo cienko i wycinać faworki.
Smażyć na złoty kolor w głębokim oleju a po odsączeniu posypać cukrem pudrem :)
*nie dodałam wódki/spirytusu ani octu bo nie miałam pod ręką a i tak wyszły bardzo dobre ;)
Może wiecie co robi alkohol temu ciastu, że jest potrzebny? Oraz czy dodanie octu to dobry pomysł?
Smacznego!
Dzięki alko nie wciągają tłuszczu w siebie aż tak :)
OdpowiedzUsuńO! Fajnie wiedzieć ;)
Usuńja już od lat nie jadłam faworków :( narobiłaś mi smaka ;)
OdpowiedzUsuń:) Smacznego :)
UsuńPoza tym jestem na diecie a ty.smażysz faworki!!!! No wiesz ;)
OdpowiedzUsuńNO tak - niebawem trzeba będzie zabrać się za pieczenie faworków.
OdpowiedzUsuńNawet o tym nie pomyślałam ;) Zobaczyłam rano na stole kupne i pomyślałam - no to upieczemy ;)
UsuńMniam :))) Ja jeszcze w tym roku nie smażyłam faworków - narobiłaś mi smaku ;)
OdpowiedzUsuńJa robię z przepisu mojej mamy, zamieściłam go tu: http://www.montowniaody.pl/2013/02/sprawdzony-przepis-na-faworki-czyli.html
Nie ma w nim masła ani proszku do pieczenia, też jest spirytus, a zamiast octu jest sok z cytryny. Zdaje się, że dodatek spirytusu zapobiega nadmiernemu wchłanianiu tłuszczu (nie wiem czy ocet/kwas cytrynowy ma takie samo działanie?).
Dodatkowo kładę jeszcze gorące faworki na papierowym ręczniku, żeby pochłonęły tłuszcz.
Dziękuję za przepis :) Z papierowymi ręcznikami robię tak samo :)
Usuńaaaa jak ja uwielbiam faworki :D A spirytus dodaje się , raz jako spulchniacz....moje dzieci dostały kiedyś taki zestaw o różnych reakcjach w kuchni i można zrobić bombę z octu właśnie :) - także spulchnianie jako wybuch w faworku mamy :) a po drugie ponoć obecność spirytusu czy w ogóle alkoholu ma zapobiegać wchłanianiu się tłuszczu . :)
OdpowiedzUsuńhihihihi jak Ty wszystko zawsze wiesz :*
Usuńmniam :) ale mam pytanie, co mój kot robi u Ciebie? Wykapany Maciek :)
OdpowiedzUsuńHihihihi to nie mój kot ;) i ma na imię Julek a nie Maciek, a Maciek to jego Pan :D
Usuńależ mi smaka narobiłaś !
OdpowiedzUsuńDawno już ich nie jadłam...Przypomniałaś mi o nich :)
OdpowiedzUsuńMniam.. :) Moja mama miała robić faworki..już o nich słyszałam przez tydzień.. ale coś jej się odmieniło i zrobiła pączki . Objadłam się..i tyłek rośnie..eh
OdpowiedzUsuńco zrobić, taki los....
UsuńJaka góra pyszności, strasznie lubię faworki :-) Normalnie tylko biec z rana do piekarni ;-)
OdpowiedzUsuńPrzy okazji podrzucam nową nazwę mojego bloga: kingaszyje.blogspot.com - jest teraz bardziej po polskiemu :-)
mniam... ale ja również na diecie - niemniej coś zdrowego na tłusty czwartek upiekę:P
OdpowiedzUsuńDawno nie jadłam faworków... moja mama też dodaje spirytusu, chyba żeby było w nich więcej powietrza :)
OdpowiedzUsuńŻeby było więcej powietrza to tłukę ciasto wałkiem ;P
UsuńJak to Patrycja P napisała, ciasto wchłania mniej tłuszczu dzięki alkoholowi. Moja mama wczoraj usmażyła pączki i też nie dała alko bo akurat cały spirytus jej podprowadziłam na nalewkę malinową, a kto by tam kupował spirytus, jak normalnie się tego nie pije?:P Mrrr... faworki bardzo lubię:D
OdpowiedzUsuńTy złaaa kobieto :DD
Usuńalkohol/ocet zapobiegają nadmiernemu wchłanianiu się tłuszczu jak już słusznie napisano, do pączków również dodaje się spirytus. ponadto smażenie na smalcu a najlepiej na łoju wołowym powoduje, ze faworki są bardzo kruche i wręcz nie zawierają tłuszczu. tłuszcze zwierzęce maja wyższą temperaturę dymienia (ok. 220°) wiec ciasto smaży się migiem w bardzo wysokiej temperaturze, tłuszcz nie zdąży się wchłonąć. najlepsze frytki, chrust i paczki to te smażone na smalcu a nie na oleju. pozdrawiam i czekam na szyciowe posty :). Katarzyna
OdpowiedzUsuńPiekłam dziś właśnie drugi raz na smalcu i faktycznie są troszkę inne.
UsuńSzyciowe posty wkrótce będą :)
Ale pyszności! Może i ja zabiorę się za jakieś pieczenie? Ech a miałam szyć... Zobaczymy co wygra - potrzeba ciasta czy potrzeba nowej bluzki :-)
OdpowiedzUsuńOby nie bluzki w większym rozmiarze ;)
UsuńPyszności :)
OdpowiedzUsuńPolecam robienie http://www.mojewypieki.com/przepis/karnawalowe-kokardki-na-piwie są na piwie i wychodzą super kruche, z pęcherzykami i mniam
OdpowiedzUsuńWidziałam ten przepis, ale piwa pod ręką nie było ;) Dzięki, może następnym razem spróbuję :)
UsuńMniam!! Schrupałabym trochę :D
OdpowiedzUsuńMmm... typowo karnawałowe! Faworki, chrusty... jak zwał, tak zwał! Pyszne są, tez lubię je smażyć :)
OdpowiedzUsuńTwoje faworki wyglądają super i jeszcze lepiej pewnie smakują. Ja rok temu upiekłam faworki , ale wyszła mi jedna wielka "tragedia". Mimo wszystko ponowię swoje próby według Twojego przepisu ♥
OdpowiedzUsuńCzemu nie wyszły? Dość proste jest to ciasto :) Próbuj :))
UsuńUwielbiam, uwielbiam, uwielbiam. Faworki mogę jeść zawsze i wszędzie i w bardzo dużych ilościach :-)
OdpowiedzUsuńPyszny karnawałowy akcent :)
OdpowiedzUsuńJa muszę się przyznać, że jadłam faworki jakiś tydzień temu i zdecydowanie muszę ich unikać - bo na jednym się nie kończy :)
OdpowiedzUsuńTwój adres poproszę, żarty się skończyły! ;)
OdpowiedzUsuńAaaaa to na priv ;) :*
UsuńMoja mamusia często robiła faworki, ach miłe wspomnienia :) a jaki e smakowite :)
OdpowiedzUsuńAle smaku narobiłaś! Strasznie bym coś takiego właśnie zjadła!
OdpowiedzUsuń