Jak to się dzieje, że to się zszywa?


No właśnie, jak?

Najpierw potrzebujemy osoby w roli szwaczki/krawcowej/amatorki szycia. Koniecznie z nadmiarem czasu.
Kolejno potrzeba maszyny do szycia, tkaniny, nici i takich innych dupereli najczęściej różowych w białe groszki jak prujka, nożyczki, poduszeczka na szpilki koniecznie przechowywanych w jakimś gustownym pudełeczku (może być z Biedronki) z motywem krawieckim na wieczku. 
Nie wiedzieć czemu, te różowe i fioletowe w kropki są zawsze droższe.

Spełnienie powyższych warunków nie gwarantuje jednak sukcesu.



Zabawa może zapsuć się prędzej niż się wydaje.
Otóż pojawia się kluczowy problem - czemu to się nie zszywa tak jak powinno?

Źle zakładasz nić górną.
Źle nawlekasz nić dolną.
=
Nie przeczytałaś instrukcji.

Niteczka wypada z talerzyka naprężacza - nie zauważyłaś.
Niteczka jest niedorobiona (np. kupiona w komplecie z Lidla) i się rwie.
Czasem nawet jak jest przemysłowa to też zdarza się, że jest niedorobiona.

Armagedon gotowy.



W szyciu pomagają zwierzęta.
Przez przypadek pikując poszewkę na poduszkę do środka wszywasz kocią sierść. 
Szkoda, że ktoś tu miał alergię.




Prawy do lewego...

Kończy się nić dolna - może po 20 cm szycia bez niej zauważysz, że się skończła.


Kończy się nić górna - podobno łatwiej się zorientować.



Pętla czasu - ma to do siebie, że bezustannie się zapętla.


No i podobno, że głupi w tym wszystkim ma szczęście.


A jak tam ostatnio Wasze podejście do szycia?
Tak samo entuzjastyczne jak moje?

Komentarze

  1. Cudownie to wszystko opisałaś....

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak to się dzieje... Dodałabym jeszcze jedno, moje ulubione: obrzucasz owerlokiem i po chwili orientujesz się, że pod nóż podwinęło się coś więcej... :-}

    Ania

    OdpowiedzUsuń
  3. ooo tak!!! chyba muszę tez napisać taki post :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Przerobiłam chyba wszystkie punkty - tylko kolor sierści kota się nie zgadza. Mój jest szary :)
    Dodałabym jeszcze, że często zdarza mi się pomylić rękawy przy wszywaniu, zwłaszcza, jeśli materiał z obu stron jest bardzo podobny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. świetna mina :) jestes naprawdę fantastyczna, osmiałam sie strasznie :D z tej agrafki kolejny raz zresztą :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja wiem tylko tyle, że szycie w moim wydaniu nie lubi pośpiechu, bo wtedy coś mi się podwinie i przeszyję więcej warstw tkaniny, a kontakt z maszyną dobrze mi robi i pozwoli oderwać się od intensywnej zawodowej rzeczywistości. W ramach noworocznych postanowień w 2015 roku planuję częstszy kontakt z maszyną, może wtedy takich przygód będzie więcej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Podobno jak nic nie robisz to raczej nic nie s...partoli się... ale nie wiem... nie próbowałam :) Mi się zdarzało lewy do lewego zamiast prawy do prawego zszyć... taka karma :) Z drugiej strony jaka potem satysfakcja, że w końcu się udało :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobrze się trochę pobrechtać na koniec dnia, dzięki! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. ja juz od dawna zastanawialam sie jak sie zaszywa i wielkie dzieki za Twoj post

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja nie chcę nic mówić, ale odkąd szyję czyli już jakieś 8 lat, to właśnie wczoraj wygięła mi się po raz pierwszy w życiu igła w maszynie :) Od razu jakieś errory powyskakiwały, piski a ja miałam przerażenie w oczach :)

    OdpowiedzUsuń
  11. "kończy się nić dolna" mój ulubiony etap szycia....szczególnie kiedy kończy się np. 2 cm przed końcem całego szwu :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Mina zza maszyny bezcenna:) No ja jeszcze dodam,że wczoraj przy zszywaniu dwóch warstw skóry złamałam igłę.No nic nowego ale tym razem igła się rozpadła na 3 kawałki, z których jeden się ostał w maszynie (wiadomo przyśrubowany) drugi zawisł na nitce a ten środkowy wylądowałby w moim oku...no gdyby nie okulary.Szycie to jednak hobby ekstremalne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mi się taka przygoda trafiła 2 razy. Pierwszym oko uratowane przez okulary, drugim kawałka igły szukałam pod łóżkiem- z taką mocą odleciał. Nasz rację- hobby ekstremalne:)

      Usuń
  13. Kończąca nitka, która jeszcze trochę powinna szyć - to częsty przypadek. Lub plącząca nitka, gdy zależy nam aby coś szybko skończyć i ładnie wyglądało. Podpisuję się pod tymi wszystkimi problemami. Wesołych świąt z rodziną w miłej atmosferze - odpoczynku, wyciszenia. W Nowym roku 2015 sukcesów w życiu osobistym i na polu zawodowym. Nowych doświadczeń, przyjaźni :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Zdecydowanie dodałabym obszywanie dziurek. To gehenna. Albo nie przekręcenie długości ściegu i klapa z szycia bo pod materiałem robi się Mont everest.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ta.... te agrafki zwłaszcza przy pikowaniu. Na razie wszystko już się "trafiło". ;)

    Wesołych świąt i dobrego nowego roku! Bez zbędnego powtarzania zarejestrowanych usterek ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny post :)))) Myślałam, że tylko ja tak mam :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ha ha ha agrafka mnie zabiła. Kończąca się dolna nić, oj tak. I mój kociak chętny na wyrwanie mi z rąk każdej nitki czy szpulki:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Przerobiłam wszystko! Najbardziej boli jak tkanina zaplącze się pod nożem overlocka - no jest dramat... oj jest.

    OdpowiedzUsuń
  19. u mnie standardem jest opcja: kończy się nic dolna a ja nie widzę, i co z tego, że chwytacz rotacyjny i przezroczysta osłona szpulki? potrafię zszyć całą nogawkę spodni i nie zauważyć że nie szyje... :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Ja zaczęłam przygodę z szyciem od niedawna, stale sie uczę. Chodząc po różnych blogach trafiłam na Twój i ten wpis. MEGA! :) hahah, wiem czego się spodziewać i już też coś niecoś przerobiłam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz