Guga Kids Design - Katowice


Targi GUGA Kids Design vol.3 w Katowicach.

Pojechałam głównie po to by spotkać Natalię z Ekoubranek (fb).
Udało mi się też poznać Magdę z SosnowiecSzyje i kilka innych szyjących dziewczyn z okolicy.


 źródło 2 zdjęć powyżej za uprzejmością: https://www.facebook.com/portalkroppek




Dziergane sweterki od QUEEN Zoja


Zabawki edukacyjne od integra toys. Pamiętacie taką zabawkę gdzie łowiło się rybki na wędkę z magnesem? 
Oni robią takie same tylko z filcu :D I naprawdę się da łowić - sprawdzałam ;P



Super zające czy króliki od Szumne Beboki :D



Kolorowe ozdoby do włosów i nie tylko od La Lilu


(zdjęcia: ja i Natalia / obróbka: ja)

Po obejrzeniu wszystkich stoisk (szczególnie tych z ubraniami dla dzieci, których było najwięcej) dochodzę do wniosku, że właściwie wszędzie jest to samo. Te same tkaniny, to samo minky (matko minky jest wszędzie...) nie wspominając już o dresówce, kimonowych rękawkach i mega prostych gatkach na małe pupy. Praktycznie identyczne kocyki, z jednej strony bawełna z Ameryki z drugiej minky. Praktycznie wszystko już było. Ubrania dla dzieci od różnych twórców tak naprawdę niewiele różnią się fasonem. Mogą mieć inne naszywki z przodu - serduszka ewentualnie gwiazdki - i surowe, niewykończone brzegi. Nie przeszkadza im to kosztować ok. 50zł/szt.  Ja rozumiem zusy i inne podatki są, ale za takie szałowe wykończenie? Przy jednoczesnym braku oryginalności całości takie strzępy do mnie nie przemawiają. Inaczej jest to w przypadku np. CUB - poszarpane brzegi i dziury są znakiem rozpoznawczym tej marki. Na stoisku Zazzu znalazłam sporo oryginalności i tkaniny inne niż wszystkie. Zadziwiające jest to, że przy takim nasyceniu rynku ciągle powstają nowe firmy.
Czyż nie jest daremnym otwieranie piekarni kiedy w okolicy są już 3?

Komentarze

  1. Że tak powiem: w kupie siła :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Każdy marzy,że to właśnie jemu się uda. Konkurencja jest w każdej dziedzinie niestety :) Jednak rzeczywiście warto by było postawić na coś oryginalnego.

    OdpowiedzUsuń
  3. zgadzam się jeśli chodzi o materiały - prawie wszędzie to samo, mnie też to razi. dodam, że sama szyję przytulanki i powiedzmy jestem w temacie. Ja te proste ubranka ("ociosane") uwielbiam, ale nie zmienia to faktu, że ciężko zorientować się z jakich marek są - bo wyglądają bardzo podobnie. Ale też zauważyłam, że ludzie chętniej kupują np. Minkowe sówki - bo je znają (a że na 5 stoiskach są takie same - to trudno..)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie też te sówki się podobają to każdy je ma ;)

      Usuń
  4. Hm..zgadzam się z Tobą.. osobiście na minky nie mogę już patrzeć , bo wszędzie widzę te same kocyki , metkowce , ubranka.. dres mi jeszcze nie zbrzydł :) sama zbieram się , żeby uszyć sobie taką luźną bluzkę (tylko , że ze starych spodni dresowych).. ale przyznam , że na minky miałam chęć kiedyś (na swoje potrzeby) , ale wystraszyłam się ceną..podobno są jakieś oszukane minky (bardzo podobne , ale dużo tańsze)..ale tych jeszcze nie poszukiwałam .
    Rzeczywiście jest już tyle "twórców" , że czasem się zastanawiam..czy jakbym miała możliwość , to bym chciała założyć coś swojego.. hmm... ?! bo jednak ludzie przyzwyczaili się do tych produktów , a na inność patrzą chyba krzywo.. Też nie mam zamiaru zmieniać swojego hasła :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wtórność jest ogromna ale wynika to po części z oczekiwań klientów i tego co się sprzedaje. Przecież o tym czym dziecko będzie się bawić i w co będzie ubierać decydują rodzice - to im się musi spodobać to co robisz, nie dziecku.

    Kiedy chciałam uszyć coś dla dzieci znajomych kupiłam bawełnę pościelową (z wzorami dla dzieci, taką z której szyją dziecięce pościele). W dotyku bardzo daleko jej do delikatności minky, nawet nie jest tak gładka jak batyst i pełna obaw szyłam - no bo jak to takie zwyczajne, nie ponadprzeciętnie miękkie. Okazało się że dziecko nie ma z tym najmniejszego problemu. Jego matka też nie. Następnym razem szyjąc kolejny prezent obawiałam się czy taki metkowiec z flaneli ale bez minky ma szansę "zadowolić" rodziców. Żeby było śmiesznie, mój metkowiec wzbudził radość rodziców ale krytykę dziadków - no bo w ich pojęciu te tasiemki których użyłam to zło, dziecko się nimi pokaleczy. Że nie wspomnę że od kogoś usłyszałam że ręcznie robione to się na pewno rozpadnie.

    Jakbym wzięła za te prezenty po 50zł i wszyła im jakąś "firmową" metkęna pewno podniosło by to moją wiarygodność, użyte tasiemki nie kaleczyły by dzieci, a kwestie rozpadania nie były by podnoszone i wszyscy byliby zadowoleni :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja aż się boję powiedzieć to na głos... ale... nie podoba mi się minky! I zgadzam się z Tobą, że wiele z tych rzeczy jest wtórne.. ja uszyłam dla małej metkowce ze ścinków, bo i tak ma z nimi świetną zabawę... ale jakoś nie wpasowałam się z nimi w trendy (może mi kiedyś wybaczy ;) ). [post w przygotowaniu]. Ale byłabym nieszczera, gdybym napisała, że te "wtórne" rzeczy mi się nie podobają - mają w sobie coś przyciągającego, te wzorki, sówki, są bardzo estetyczne i nie dziwię się, że bardzo podobają się rodzicom. A tak naprawde to głównie dla nich powstają... :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz