Według mnie, tyle, ile wlezie (do szafy).
Jak to się robi?
Jeśli macie wykrój na rzecz, która dobrze na Was leży możecie dowolnie się z nim bawić. Przemodelować możecie sobie na przykład tak, albo jak Wam się podoba. Wykombinować możecie sobie co chcecie, koronkowe wstawki, rękawy z koronki, plecy z koronki, dół z koła, z półkoła, krótszy przód, dłuższy tył, kieszenie w szwach, wpuszczane, naszywane. Wydaje się, że to nie boli, narysować kreskę na wykroju, przeciąć i dodać zapas na szew.
Tylko po co się męczyć?
Jak się domyślacie, osobiście lubię takie zabawy. Głównie dlatego, że testowanie nowych wykrojów delikatnie mówiąc - słabi mnie. W moim przypadku zazwyczaj zawsze coś nie pasuje, a najczęściej coś bardzo nie pasuje. W związku z tym najczęściej wybieram Papavero, bo tam już mniej więcej wiem co mi zawsze nie pasuje. Czuję się bezpiecznie, znany wykrój jest jak comfort zone - w tym przypadku to nieprawda, że nic nowego się tam nie wydarzy. Jak widzicie w kolejce czeka jeszcze jedna kieca na bazie tego wykroju. Na razie mam zastój, bo zabrałam się za bezsensowną sukienkę, która pewnie wyląduje w koszu i za płaszcz, który nie wiem czy nie podzieli też jej losu. Aha, mam jeszcze niedokończone legginsy.
Jak jest z Wami? Nie tykacie wykroju, nic w niem nie zmieniacie i szukacie gotowca spełniającego wasze szyciowe fantazje?
Czy może bierzecie wykrój w swojej ręce i robicie sobie i ciuchowi same dobrze?
Moja Babcia ma sposób na problemy z testowaniem wykrojów. Ma na kazdą osobę której szyje własnoręcznie zrobioną formę - taką idealną. I jak szyje jakiś nowy ciuch, np. z Burdy, to do odrysowanej z gazety formy przykłada swoją. I już wie że np. rękaw będzie za ciasny albo plecy za długie.
OdpowiedzUsuńJa osobiście ciuchów prawie nie szyję. Nie lubię. Choć ostatnio w ramach testowania prostego wykroju na bluzkę kimonową, sprawiłam sobie ciuch który bardzo lubię nosić. Odrobinę tylko muszą ją zwęzić i wydłużyć... i będą super bluzki i tuniki :)
Niezły patent z tym idealnym wykrojem, tylko nie zawsze się sprawdzi z tego względu, że bluzka z dzianiny czy płaszcz mają inne luzy ;)
UsuńTeż mam taki wykrój z Papavero, który morduję raz za razem. Czasem bym nawet chciała poeksperymentować z czymś, ale nie mam odwagi, jak wiem, że z tego wykroju mi zawsze wyjdzie coś ładnego. Za każdym razem coś w tej formie zmieniam, w końcu głupio mieć 4 takie same sukienki ;) A wykrój przydaje się też do szycia bluzek, więc można powiedzieć, że jest w ciągłym użyciu
OdpowiedzUsuńDokładnie tak :) Z bluzki tunika, sukienka, bluza ;)
UsuńJa to już ledwo pamiętam dawne lata Burdowe, kiedy powstawało cokolwiek a nawet czasem coś większego, wtedy niestety było toćka w toćkę zgodnie z wykrojem, czasem portki były za ciasne, a bluzka za duża ale co tam swoje własne noszone z dumą w szkolnej ławie tym bardziej :) a teraz hmm no jakoś tak mniejsze formy dotykam, ale kto wie może się rozkręcę.
OdpowiedzUsuńCoraz częściej przerabiam na swoją modłę :)
OdpowiedzUsuńTak trzymać :)
UsuńChyba lubię kombinować, chociaz nie zawsze mi to wychodzi. Mam taki jeden wykroj z Papavero na koszule, ktory lubie i dosc czesto modyfikuje w zaleznosci od tego czego mi potrzeba :D
OdpowiedzUsuńOj jak ja by chciała mieć dobry wykrój na koszulę...
UsuńNa każdą rzecz nowy wykrój? A, w życiu! Kilka podstawowych wykrojów maltretuję od 30 lat. Na przykład sukienka, z której powstają sukienki, bluzki, cardigany, żakiety i bezrękawniki. Że co? Że wymiary mi się zmieniły przez te 30 lat? No to przecież mam na niej napisane - tu dodać 5 mm. ;>
OdpowiedzUsuńTylko 5mm? ;)
UsuńDobry i sprawdzony dla siebie wykrój to podstawa, potem można z niego korzystać przy przemodelowaniu wykrojów z innych źródeł.
OdpowiedzUsuńJa też bym chciała mieć taki idealny wykrój, ale jakoś zawsze tak wychodzi że bardziej wolę eksperymenty... co będę dwa razy to samo szyć.. przecież to nuda :D
OdpowiedzUsuńWolę taką nudę niż nieudane ciuchy, które lądują w koszu :P
Usuńa ja morduję się sama ,jakoś nigdy nie znalazlam tego papavero
OdpowiedzUsuńA używałaś wyszukiwarki ;)? http://papavero.pl/index.php
UsuńA u mnie trochę tego, trochę tego. Dużo szyję ze sprawdzonych wykrojów. Na początku męczyłam jedną bluzkę z Papavero kilkanaście razy. Ale lubię też siąść do czegoś nowego, porozkminiać, porównać z tym co znam. Burda nie jest moją favorytką, szczególnie na początku dała mi sie we znaki, bo często piękne zdjęcia przesłaniają to, jak ciuch rzeczywiście będzie wyglądał - czy jest luźny, czy nie. No ale trochę się z nią przepraszam, bo zdarzają się perełki i szukam nowych źródeł, ostatnio Ottobre mnie zachwycił. Trochę też próowałam samodzielnie konsruować od podstaw, ale jakoś się nie wciągnęłam. Genralnie uważam, że przebrnięcie przez każdy wykrój czegoś uczy :)
OdpowiedzUsuńTeż w sumie lubię coś nowego, ale wtedy najczęściej muszę uszyć model próbny a tego nie lubię ;) nie lubię też marnować fajnych tkanin tzn szyć z nowego wykroju bez szycia modelu próbnego - i kółko się zamyka ;)
UsuńPewnie, że lepiej szyje się ze sprawdzonymi pewniakami i to takimi podstawowymi , które można zmieniać do bólu. Choć czasem warto też spróbować czegoś nowego bo kto nie ryzykuje ten nie ma ( albo się nie frustruje :)
OdpowiedzUsuńDla mnie stanowczo wersja kto nie ryzykuje ten się nie frustruje :P
UsuńJa zdecydowanie lubię kombinować, choć nie zawsze wychodzi :) Pozdrawiam i zapraszam do mnie www.uszyjemy.blogspot.com Dodaję do obserwowanych i polubiłam Twojego fb . Pozdrawiam !:)
OdpowiedzUsuńJak sama się przekonałaś, mało który krój leży idealnie. Dlatego poprawiam i dopasowuję do siebie. Ale jak znajdę prawie ideał to zostawiam, jak pokazujesz może być wiele różnych rzeczy z jednego kroju. Powodzenia w ukończeniu rzeczy :)
OdpowiedzUsuń